piątek, 26 marca 2010

wiosnę poczuć

Ten tydzień mnie zmęczył bardzo. Ładną pogodę oglądałam tylko zza okna biura, mecząc oczy przed komputerem. Wychodząc z pracy o 21 i rozglądając się już po pustych ciemnych ulicach czułam, że coś mnie ominęło. Wiosna w pełnym słońcu, rozkwitające kwiaty, zakochani uśmiechnięci ludzie.

I teraz, chociaż czuje zmęczenie na całym ciele i w ten weekend powinnam leżeć z nogami do góry, aby zregenerować siły przed nadchodzącym tygodniem to jednak mam zamiar biegać, chodzić, ćwiczyć i tańczyć.

W sobotę rano wyciągnę mój zakurzony rower i pojadę na zajęcia jogi, na których juz od tak dawna mnie nie było. Wracając do domu zajrzę do kwiaciarni – kwiecień się zbliża – potrzebujemy więc bazi! I rzeżuchę w końcu czas zasadzić!

W domu mamy wielkie przygotowania na przyjazd mojej mamy. To już tak dawno było, kiedy się ostatni raz widziałyśmy. Cieszę sie na jej przyjazd. Sprzątamy cała trójka w pocie czoła, by było miło, czysto i rodzinnie. Nawet Andrzej umył okna – takie cuda się dzieją.

Ja szykuje sie do cytrynowych muffinek, sałatki z fetą i cukinią i kurczakiem w cieście sezamowym. Niedowierzanie mojej mamy gwarantowane. Wciąż jest święcie przekonana, ze jej młodsza córka ma dwie lewe ręce. A przecież ja już umiem oddzielać żółtko od bialka!

Coś dla duszy, coś dla ciala. Nóżką poruszać w końcu czas. Istny Sopot (potop) skandynawski nam sie szykuje w sobotni wieczór. Rozmowy, tańce, rozmowy. Relaks w pelni jednym słowem.

Ach, witaj ostatni weekendzie marca!


Podobasz mi się.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz