piątek, 18 czerwca 2010

what's your word?

„What’ s Rome’s word?” I asked.
“SEX”, he announced.
“But isn’t that a stereotype about Rome?”
“No.”
“But surely there are some people in Rome thinking about other things than sex?”
Giulio insisted: ”No. All of them, all day, all they are thinking about SEX.”
(…)
Giulio asked, “What’s the word in New York City?”
I thought about this for a moment, then decided. “It’s a verb, of course. I think it’s ACHIEVE.”
(Which is subtly but significantly different from the word in Los Angeles, I believe, which is also a verb: SUCCEED. Later, I will share this whole theory with my Swedish friend Sofie, and she will offer her opinion that the word on the streets of Stockholm is CONFORM, which depresses both of us.)
I asked Giulio, “What’ s the word in Naples?” He knows the south of Italy well.
FIGHT,” he decides. “What was the word in your family when you were growing up?”
That one was difficult. I was trying to think of a single word that somehow combines both FRUGAL and IRREVERENT. But Giulio was already on the next and most obvious question:
“What’s your word?”

Zaczęłam się zastanawiać. Jakie słowa określają mnie i moje otoczenie? Umiejętność zdefiniowania to już pierwszy krok do sukcesu.
Sztokholm. Myślałam długo. Miała być PRZYGODA, miała być ZMIANA. A przyszła SAMOTNOŚĆ. Dotkliwa. Z tęsknotą stanowiła dobraną, ale nielubianą parę.
Gdynia. Totalne przeciwieństwo. BLISKOŚĆ. Do miejsc, w których lubię przebywać, do ludzi, z którymi lubię spędzać czas. Tu czuję dom.
Rodzina, dorastanie. Nieustanne towarzystwo NIESPRAWIEDLIWOŚCI. Czemu tak jest, czy to się zmieni, kiedy to się skończy. Życie w pogotowiu. Alarmowym.
Moje słowo. Zmienia się. Kształtuje. To ROZWÓJ jest. Dążenie do spełnienia marzeń, do wywiązania się z obowiązków, do polepszania umiejętności, pogłębiania wiedzy. Do bycia lepszą. Powiedzenie sobie, że to już koniec, że już osiągnęłam wszystko byłoby kłamstwem i zatraceniem siebie. Zawsze zostanie mi przecież ten szpagat do zrobienia i Kilimandżaro do zdobycia.

Słowo na dziś: WAKACJE. Mimo pracy, czuję je. Jeżdżę rowerem, chodzę na sushi, zajadam się truskawkami, pocę się na ćwiczeniach i MAM CZAS na fajne rzeczy.

Myśl o pisaniu magisterki na razie nie jest mi bliska.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz