Gdy się dziś obudziłam poczułam wirowanie w głowie. Na najwyższych obrotach. Próbowałam na wszelkie sposoby, ale nie udało mi się wyłączyć tej mojej pralki. To jeden z tych dni, co to wskazane jest leżeć pod kołdrą, bez zbędnych ruchów, z odpowiednią ilością płynów pod ręką i CISZĄ. Nie wolno skakać, nie wolno się schylać, nie wskazane jest też wychodzenie na zewnątrz. Myślę, że powinno się również dopisać - nie otwierać książek! Zapomnieć o sesji. Leniwie, powoli regenerować się. Nie udało się jednak. Niechciana architektura Szwecji musiała się dziś pojawić w moim zawirowanym świecie. Źle.
Dziś zaproponowano mi urwanie głowy. Głupia ja, że się nie zgodziłam. Wszystkie problemy miałabym wręcz z głowy. A tak siedzę i dumam i myślę sobie, że już naprawdę chciałabym zsiąść z tej karuzeli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz