niedziela, 27 czerwca 2010

Love

W tym sezonie będzie moja prywatna, intymna Zakochana Gdynia. Pełna miłości do osób, miejsc, tego co robię. Bez półśrodków. Z szukaniem inspiracji i pomysłu na życie. Tak właśnie jest. Wciąż go nie mam. Wciąż szukam. To szukanie sprawia mi jednak radości co niemiara.




się dzieje

Szalony, pełen przygód i zmian miesiąc mnie czeka. Dużo się będzie działo. Lubię tak. I podróże. Brakuje mi ich. Tajlandia wydaje się być tak dawno temu.
Za kilka dni Open'er. Sam klimat tej imprezy jest dla mnie niesamowity. Społeczne wydarzenie. Intensywna noc, pełna dobrej muzyki. Leniwe poranki nastawione na zregenerowanie, odzyskanie sił na kolejny wieczór pełen emocji i wrażeń.
Kilka dni później 4 dniowy wyjazd do Oslo. Byłam już tam kilka razy, kierowana tęsknotą za mamą, chęcią spędzenia z nią czasu, wspólnymi posiłkami, spacerami, odkrywaniem nowych miejsc. Tym razem oswojone już miasto będę pokazywać chłopakowi. Jak się ma za dziewczynę skandynawistykę to trzeba ponosić konsekwencję i zaprzyjaźnić się z chłodem skandynawskich krajów. Cieszę się. Lubię Oslo. Lubię park Vigelanda, solone masło i patrzeć na tych wysokich, wysportowanych i uśmiechniętych ludzi.
Lipiec zakończy Londyn. Niespełnione dotąd marzenie czas spełnić. W wieku 24 lat przyjdzie mi pojechać na dumnie brzmiącą podróż służbową. Stres i radość razem wzięte. A przede wszystkim ROZWÓJ. Nowe doświadczenie. Nowi ludzie. Nowe miejsca.
Przyjemne z pożytecznym - totalnie.

Czuję szybciej bijące serce.

poniedziałek, 21 czerwca 2010

i zdrowo mi będzie na duszy

Sport to zdrowie. Dobrze być zdrowym, dobrze jest wypocić nerwy, żale i smutki. Oczyścić umysł ze zbędnych myśli. Skupić się na wysiłku, na tym by dać radę. To będzie mój fizyczny tydzień. Codziennie wysiłek. Pierwszy odhaczony. Fajnie było popływać po takim czasie, wyciągnąć się w wodzie, dać ulgę kręgosłupowi.

Jeszcze 6 dni przede mną.

bakalie









sobota, 19 czerwca 2010

piątek, 18 czerwca 2010

lubię czerwoną szminkę

what's your word?

„What’ s Rome’s word?” I asked.
“SEX”, he announced.
“But isn’t that a stereotype about Rome?”
“No.”
“But surely there are some people in Rome thinking about other things than sex?”
Giulio insisted: ”No. All of them, all day, all they are thinking about SEX.”
(…)
Giulio asked, “What’s the word in New York City?”
I thought about this for a moment, then decided. “It’s a verb, of course. I think it’s ACHIEVE.”
(Which is subtly but significantly different from the word in Los Angeles, I believe, which is also a verb: SUCCEED. Later, I will share this whole theory with my Swedish friend Sofie, and she will offer her opinion that the word on the streets of Stockholm is CONFORM, which depresses both of us.)
I asked Giulio, “What’ s the word in Naples?” He knows the south of Italy well.
FIGHT,” he decides. “What was the word in your family when you were growing up?”
That one was difficult. I was trying to think of a single word that somehow combines both FRUGAL and IRREVERENT. But Giulio was already on the next and most obvious question:
“What’s your word?”

Zaczęłam się zastanawiać. Jakie słowa określają mnie i moje otoczenie? Umiejętność zdefiniowania to już pierwszy krok do sukcesu.
Sztokholm. Myślałam długo. Miała być PRZYGODA, miała być ZMIANA. A przyszła SAMOTNOŚĆ. Dotkliwa. Z tęsknotą stanowiła dobraną, ale nielubianą parę.
Gdynia. Totalne przeciwieństwo. BLISKOŚĆ. Do miejsc, w których lubię przebywać, do ludzi, z którymi lubię spędzać czas. Tu czuję dom.
Rodzina, dorastanie. Nieustanne towarzystwo NIESPRAWIEDLIWOŚCI. Czemu tak jest, czy to się zmieni, kiedy to się skończy. Życie w pogotowiu. Alarmowym.
Moje słowo. Zmienia się. Kształtuje. To ROZWÓJ jest. Dążenie do spełnienia marzeń, do wywiązania się z obowiązków, do polepszania umiejętności, pogłębiania wiedzy. Do bycia lepszą. Powiedzenie sobie, że to już koniec, że już osiągnęłam wszystko byłoby kłamstwem i zatraceniem siebie. Zawsze zostanie mi przecież ten szpagat do zrobienia i Kilimandżaro do zdobycia.

Słowo na dziś: WAKACJE. Mimo pracy, czuję je. Jeżdżę rowerem, chodzę na sushi, zajadam się truskawkami, pocę się na ćwiczeniach i MAM CZAS na fajne rzeczy.

Myśl o pisaniu magisterki na razie nie jest mi bliska.

wtorek, 15 czerwca 2010

moje drogie

Dzień dobry wakacje. Posesyjny czas nastał wreszcie. Przyjęłam go z ulgą w sercu i nową energią na nadchodzący, szczęśliwy czas.

Dobrze mi, a będzie jeszcze lepiej.

Open'er.
Oslo.
Londyn.
Berlin.

Tymczasem dobranoc.